Takie tam sobie….

Wiecie. jakoś tak przez przypadek zauważyłem włączony przez moją lepszą połówkę telewizor i siadłem na chwilę (pechowo byłem w kuchni, aby napełnić kieliszek następną porcją winka). No i patrzę i patrzę i nic nie rozumiem. Pokazują jakąś łąkę, nawet fajnie przystrzyżoną. Ale ogrodzona takimi ławkami jakimiś i siedzi tam pełno luda i drą się okropnie. Co oni tam krzyczeli, to zrozumieć się nie dało, bo darli się przeokropnie. Ale to nic, powiem pikuś, w porównaniu z resztą. Wygnali na tą łąkę kilka grup facetów w krótkich spodenkach. Cholera wie ile tych grup było, ale mieli różne koszuli i majtasy na sobie, dwie grupy były duże, gdzieś tak po 10, na końcach łąki pilnowało takich dziwnych klatek (dziwnych, bo otwartych z przodu, jakby całkiem nie mogli ogrodzić) dwóch gości w piżamach. Ale się różnili od innych, bo rękawice do tych piżam nosili. No i jeszcze taki jeden ważny między nimi latał. Ważny, bo darł ryja, gwizdał i ciągle machał. Takich paru, jakoś tchórzliwych trochę, latało dookoła łąki z chorągiewkami. I też chcieli być ważni, bo coś tam machali i gwizdali. Ale na łąkę się bali wejść. No i ten niby ważny przyniósł takie okrągłe coś, rzucił na środek łąki i się zaczęło. Latali, jakby się szaleju najedli. Co który doleciał do tego okrągłego, to zamiast złapać i dać w długą to mu z kopa zasadzał. No i reszta znowu leciała jak głupia za tym okrągłym. Po drugim kieliszku w końcu załapałem. Oni chcieli to okrągłe zapędzić do klatki. Tylko nie wiem, po co tam dwie klatki postawili. Jakby byłą jedna i wszyscy się dobrze przyłożyli, to rach ciach i okrągłe było by w klatce. No i jeszcze to kopanie. A jak już któryś złapał wreszcie to białe dziadostwo, to zaraz rzucał znowu za łąkę i zaczynało się to ganianie w tą i wewtą. Już miałem sobie iść, bo trzeci kieliszek pokazał dno i wtedy udało im się. Wkopali okrągłe do klatki. I wiecie co? Ten palant w piżamie je wyciągnął i znowu wylądowało na łące….